Recenzja filmu "Let Go": Bolesny, ale prawdziwy obraz rozpadającej się rodziny
"Let Go" to dramat z 2024 roku, wyreżyserowany i napisany przez Josephine Bornebusch. Wywołuje on silne emocje i skłania do refleksji nad złożonymi realiami życia rodzinnego.
W centrum fabuły znajduje się Stella, wyczerpana matka dwójki dzieci, która desperacko próbuje utrzymać swoją rodzinę w całości. Jej mąż Gustav jest emocjonalnie oddalonym ojcem, który romansuje z inną kobietą i przerzuca całą odpowiedzialność za rodzinę na Stellę. Córka Anna zachowuje się nieposłusznie, a syn Manne nieustannie domaga się uwagi.
Gdy Stella decyduje się na rodzinną wycieczkę, jest to ostatnia próba uratowania małżeństwa i ponownego zjednoczenia bliskich. Jednak film unika łatwych rozwiązań, wiarygodnie pokazując, jak trudno jest przezwyciężyć narosłe urazy i różnice.
Szczególnie przygnębiający jest stosunek Gustava - jego obojętność i niezdolność do wzięcia na siebie rodzicielskich obowiązków wywołują u widza oburzenie. Bornebusch nie usprawiedliwia jego zachowania, ale raczej pokazuje, jak taki model ojcostwa niszczy rodzinę.
Jednocześnie film nie przedstawia Stelli jako idealnej bohaterki. Jej dążenie do kontroli i niechęć do kompromisów również tworzą napięcia w rodzinie. Bornebusch ukazuje, że w skomplikowanych sytuacjach nie ma jednoznacznie słusznych rozwiązań, a wszyscy członkowie rodziny ponoszą część odpowiedzialności.
Gra aktorska w "Let Go" jest znakomita. Sigrid Jonson, Pål Sverre Hagen i Olle Tikkakoski Lundström przekonująco oddają emocjonalne rozterki swoich postaci. Zdjęcia i ścieżka dźwiękowa dopełniają napięty nastrój filmu.
Podsumowując, "Let Go" to bolesny, ale prawdziwy obraz rozpadającej się rodziny. Film nie proponuje prostych rozwiązań, ale raczej zachęca widza do zastanowienia się nad kruchością więzi rodzinnych i konieczności wzajemnego zrozumienia. Choć seans może być trudny, "Let Go" pozostawia głębokie i niezapomniane wrażenie.